Sądy pracują coraz szybciej, rośnie liczba unieważnionych umów o kredyty walutowe. Jesteśmy przekonywani, że wszystko w tej sprawie zostało powiedziane i wyjaśnione. Czy rzeczywiście? Cały czas dowiadujemy się, na czym polega wina banków. Ale próżno by szukać wskazania konkretnych przepisów, które zostały naruszone i na czym dokładnie naruszenie to polegało. Trzeba przejrzeć na oczy. Czasu jest coraz mniej.
Iluzjoniści w krainie prawa
Chyba wszyscy lubimy seanse czarnej magii. Na naszych oczach dzieją się rzeczy niemożliwe. Zdając sobie sprawę, że mamy do czynienia z manipulacją, staramy się zrozumieć na czym polega sztuczka, ale niemal nigdy się to nie udaje. Cała zręczność iluzjonisty polega na umiejętności odwrócenia uwagi. Iluzjonista kieruje nasz wzrok w inną stronę, po czym – niezauważenie dla nas dokonuje swoich sprytnych manewrów zapewniających efekt „magiczny”.
Tak samo działa iluzja w dobrej powieści kryminalnej. Wszystko powinno dziać się na naszych oczach – a w każdym razie, autor powinien czytelnikowi uczciwie przedstawić tropy prowadzące do rozwiązania zagadki. Cała jednak sztuka w tym, by czytelnik puszczał wskazówki mimo uszu, zasugerowany jakąś sprytną manipulacją, usuwającą sprzed oczu niektóre pytania i konstatacje. Gdy na koniec wszystkie tajemnice zostają wyjaśnione, czytelnik może się zastanawiać, jak można było nie zauważyć tak oczywistych wskazówek.
Całkiem podobne praktyki mają miejsce w coraz częstszych sporach między bankami i kredytobiorcami walutowymi. Opinia publiczna jest w szczególności przekonywana, że w procesie kredytowania banki dopuszczały się jawnie oszukańczych praktyk, przede wszystkim posługując się swoimi tabelami kursowymi i że Europejski Trybunał Sprawiedliwości podzielił ten pogląd w licznych już orzeczeniach, następnie przywoływanych w wyrokach sądów polskich. Jest to konstatacja tak sugestywna, że nikt, łącznie ze wzburzonymi dziennikarzami i sędziami zdaje się nie odczuwać potrzeby sprawdzenia co dokładnie znajduje się w orzeczeniach, na które się powołują albo cytują pod postacią sygnatury.
Najnowszym przykładem tego typu działań iluzjonistycznych jest publikacja na portalu www.franknews.pl anonimowego autora, podsunięta mi zresztą przez Google. Jej tytuł brzmi: Sędziowie w sprawach frankowych nie są bezstronni? Prezes Deutsche Bank stawia kontrowersyjne tezy. Jest to polemika z wcześniejszym tekstem profesora Krzysztofa Kalickiego, byłego prezesa Deutsche Banku, który podaje w wątpliwość bezstronność sędziów orzekających w sprawach frankowych, którzy sami są frankowiczami.[1]
Anonimowy autor napisał tam, że „pracownik nauki” (takim mianem określa się na końcu artykułu Krzysztof Kalicki) powinien dochować staranności i wskazać źródło zaprezentowanych danych. Chodzi o to, że profesor Kalicki powołuje się na pewne dane statystyczne dotyczące liczby sędziów-frankowiczów, ale nie podaje źródła tych danych. Od razu zaznaczę, że w tej mierze w pełni się z autorem polemiki zgadzam. Uważam bowiem, że każdy fakt, opinia, itd. na które powołuje się autor powinny mieć przywołane źródło. Jeśli więc mowa o statystyce – proszę o konkretne badanie, przez kogo przeprowadzone czy opublikowane, kiedy, itd.
Prosiłbym jednak o taką sama staranność dotyczącą ustaw i konkretnych przepisów prawa, gdy się je przywołuje w wywodach. Popatrzmy z tej perspektywy na poniższy fragment wypowiedzi autora polemiki:
O tym, że w umowach kredytów denominowanych i indeksowanych kursami walut obcych figurują klauzule abuzywne, wiadomo od kilkunastu lat. Pierwsze wyroki SOKiK uznające klauzule przeliczeniowe z umów frankowych za niedozwolone postanowienia pojawiły się już około 2010 roku, a wkrótce po tym UOKiK zaczął umieszczać je w rejestrze klauzul abuzywnych.
Wydawałoby się, że dziś nie ma już żadnych wątpliwości co do abuzywnego charakteru zapisów z umów frankowych poszczególnych banków. Poza SOKiK i UOKiK potwierdziły to również inne instytucje krajowe (SN, sądy powszechne, Rzecznik Finansowy) a także międzynarodowe (TSUE).
I dalej: Sprzeciw eksperta budzi też stanowisko Sądu Najwyższego (wielokrotnie potwierdzane w wyrokach sądów powszechnych), że kredyty waloryzowane kursami walut obcych nie były kredytami walutowymi, ale złotowymi.
Są to tezy od dawna powtarzane przez środowisko frankowiczów. Problem polega jednak na tym, że nigdzie nie pojawia się konkretny przepis konkretnego aktu prawnego, który został naruszony. Nie wystarczy przywołanie najczęściej cytowanej Dyrektywy 93/13, czy ogólnie rozumianego prawa konsumenckiego; należałoby wskazać konkretne przepisy.
A zatem: jakie przepisy ustaw lub dyrektyw zostały złamane przez banki przyznające klientom kredyty walutowe i na czym polega owo naruszenie prawa?
Będzie to zapewne ogromnym zaskoczeniem, ale prawda jest taka, że tych przepisów wskazać nie sposób. Domniemuje się, że są one zawarte w Ustawie o Kredycie Hipotecznym i Ustawie o Prawie Bankowym, które regulują umowy o kredycie walutowym i indeksowane. Dodatkowo, też milcząco, zakłada się, że znajdują się one w unijnej Dyrektywie 93/13 i dyrektywie o kredycie konsumenckim. Proszę jednak o wskazanie, które dokładnie przepisy tych aktów prawnych zostały naruszone?
Choć spór frankowiczów z bankowcami trwa już od lat, szczegółowa odpowiedź na to pytanie nigdy nie padła.
Oskarżenia o „oczywiste”, „od dawna rozstrzygnięte”, „przez nikogo nie kwestionowane poważne nadużycia banków na szkodę klientów” powtarzane są tak sugestywnie, że nikomu nie przychodzi do głowy uważna lektura przywoływanych dokumentów. Zresztą zadanie to nader żmudne i niewdzięczne, a po co je podejmować, skoro wszystko jest dawno rozstrzygnięte i oczywiste. Sam fakt, że zapadają wyroki sądowe przeciwko kredytodawcom ma świadczyć o winie banków działających na szkodę klienta, i na to właśnie się opinia publiczna powołuje, a nie na konkretne przepisy, które zostały naruszone lub błędnie zastosowane. Pojawia się więc metoda „petitio principii” zalecana kiedyś demagogom do udowadniania fałszywych tez: dowód słuszności wyprowadza się z faktu, który wcale nie został dowiedziony, lecz jest tak przedstawiony. Otóż i iluzjoniści w świecie prawa w pełnym blasku.
Nie jest moim zamiarem polemika z orzeczeniami sądów. Zwracam jednak uwagę, że ich rozstrzygnięcia prowadzą do paraliżu prawnego. Na przykład, prawo krajowe i unijne definiuje kredyt walutowy. Produkt ten musi korzystać z tabeli kursowej. Ale sądy kwestionują odwołanie do tabeli banku. Nie wskazują też innego mechanizmu przeliczania walut czyniąc kredyt walutowy tworem wewnętrznie sprzecznym, a więc martwym. Jakie regulacje będą zatem określać prawidłowe procedury kredytowania? A skoro nie regulacje, to do głosu musi dojść rachunek prawdopodobieństwa: jak drogie muszą być kredyty, aby ich zaskarżenie przez klientów nie doprowadzało do upadku banku. Prędzej, czy później kredyty staną się tak drogie, że stać będzie na nie tylko najbogatszych. W ten sposób ochrona konsumenta doprowadzi do zrównania wszystkich konsumentów w niedoli, by użyć określenia zawartego w encyklice Rerum Novarum Leona XIII, oczywiście toutes proportions gardées.
[1] https://www.franknews.pl/sedziowie-w-sprawach-frankowych-nie-sa-bezstronni-prezes-deutsche-bank-stawia-kontrowersyjne-tezy/