Eksperci makroekonomiczni zaproszeni przez Europejski Kongres Finansowy prognozują silne osłabienie wzrostu gospodarki i wysoką inflację, a jako największe zagrożenie widzą scenariusz stagflacji. Prezesi banków mówią, że trzeba przygotować się na kryzys. Banki znalazły się tym razem w dużo trudniejszej sytuacji niż cała gospodarka
– Nie jesteśmy przygotowani na kryzys, bo go nie mieliśmy. Powinniśmy być gotowi na wielki kryzys, który może się wydarzyć – mówił podczas debaty prezesów największych polskich banków Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego.
Jakie mogą być powody bankowego kryzysu? Oczywiście wojna i utrata stabilności przez światową gospodarkę. Część ekonomistów twierdzi, że może spotkać ją kryzys podobny do tego z lat 70. zeszłego wieku, kiedy wojna na Bliskim Wschodzie najpierw spowodowała kryzys paliwowy, a następnie globalną recesję.
– Jeżeli powtórzy się scenariusz z lat 70., to mamy inflację, stagflację, zwyżki stóp procentowych, protekcjonizm narodowy. Nie powiem, że ten scenariusz na pewno się zrealizuje, ale nie jest całkowicie obcy – mówił Cezary Stupułkowski, prezes mBanku.
– Wojna dodała do ESG jedno dodatkowe S – security, czyli bezpieczeństwo. Chodzi o bezpieczeństwo energetyczne, cybernetyczne i żywnościowe (…) Kryzys żywnościowy może być bardzo znaczący. Brak dostaw zbóż z Ukrainy może się przełożyć na problemy społeczne w wielu krajach i dotknąć także nas w Polsce – dodała Elżbieta Czetwertyńska, prezes banku Citi Handlowy.
Z sytuacji na świecie płyną oczywiście zagrożenie, ale to tylko część tych, którymi zostaną dotknięte banki w Polsce. Bo dużą część zagrożeń spowodowany został w kraju, wskutek woluntaryzmu w obciążaniu banków kosztami i zadaniami, do których sektor finansowy zupełnie nie jest powołany. Jeśli w Polsce nastąpi kryzys bankowy, nie będą za niego odpowiedzialne plamy na słońcu, tylko politycy, którzy swoimi decyzjami go wywołali.
– Nastąpił niesłychany koktail negatywnych czynników materializujących się w tym samym czasie. Tak dużo wyzwań przed gospodarką i sektorem bankowym jeszcze nie było – mówił Przemek Gdański, prezes BNP Paribas Bank Polska.
– Większość zagrożeń, z którymi mamy do czynienia to nie są takie zagrożenia, które mogą wystąpić, ale takie, które już się materializują. Scenariusze są albo złe albo bardzo złe i to oznacza dla naszych klientów duże turbulencje – dodał Michał Gajewski, prezes Santander Bank Polska.
Wysoka inflacja pociąga za sobą wzrost stóp procentowych, a one z kolei ciągną w górę oprocentowanie kredytu. Bankowcy są przekonani, że wcześniej czy później ludzie i przedsiębiorstw nie będą w stanie dobrze kredytów spłacać, zwłaszcza jeśli gospodarka osłabnie.
– To mit, że wysokie stopy procentowe i inflacja działają na korzyść banków. W naszym interesie jest to, żeby klienci spłacali kredyty. Propozycje strony publicznej idą zbyt daleko i nie są adresowane do tych, którzy pomocy potrzebują – powiedział Michał Gajewski.
Jakie to propozycje? Aby ulżyć spłacającym kredyty mieszkaniowe rząd zaproponował objęcie kredytobiorców „wakacjami” kredytowymi, bez względu na to, czy kogoś stać na spłaty, czy też już go nie stać. Według szacunków, takie wakacje miałyby kosztować banki 20 mld zł. Dodatkowo rząd chce zastąpić stawkę WIBOR, na której oparte jest lwia część umów kredytowych innym, niższym wskaźnikiem.
– Nowe wyzwania polegają na tym, że środowisko prawne, regulacyjne staje się nieprzewidywalne i niestabilne. Nie powinno być tak, że banki mają brać odpowiedzialność za decyzje podejmowane przez klientów. Ta niestabilność regulacyjna i prawna może być jednym z największych zagrożeń dla inwestycji sektora prywatnego – powiedział Przemek Gdański.
– Brak spójności, sprzeczne polityki, brak dialogu, brak rozumienia gospodarki rynkowej. Mamy do czynienia z wchodzeniem państwa w funkcje rynkowe, w zastępowanie ich. Problem mieszkalnictwa jest przecież problemem społecznym, tego siły rynkowe nie załatwią – dodał Brunon Bartkiewicz.
Obciążenie banków wakacjami kredytowymi, w tym także dla bogatych, to nie pierwsza próba narzucenia na sektor finansowy dodatkowych danin. Pierwszą z nich był podatek bankowy wprowadzony zaraz po objęciu rządów przez PiS. Podatek kosztuje obecnie sektor ok. 4 mld zł rocznie.
– Efektywne obciążenia podatkowe polskich banków są prawdopodobnie najwyższe na świecie i jest to lekceważone. Fundamenty funkcjonowania bankowości są w Polsce ignorowane – mówił Cezary Stypułkowski
Ale te 4 mld zł rocznie to i tak jeszcze drobiazg. Bo wprowadzenie podatku spowodowało, że banki zaczęły na masową skalę kupować rządowe obligacje, gdyż były one wyłączone z podatku. Teraz, gdy stopy procentowe idą w górę, obligacje tanieją i banki muszą aktualizować ich wycenę. Według szacunków w ciągu ostatnich 16 miesięcy straciły już 24 mld zł ze swoich kapitałów.
W końcu kredyty frankowe. Władze nie kiwnęły nawet palcem – choć mogły to zrobić – żeby spróbować rozwiązać sprawę kredytów we frankach. Banki na spory prawne z kredytobiorcami utworzyły w ciągu ostatnich dwóch lat kilkanaście mld zł rezerw i prawdopodobnie będą konieczne kolejne. Nie można nawet przewidzieć jak skończą się procesy „frankowiczów” z bankami bo po tzw. reformach wymiaru sprawiedliwości system orzeczniczy znalazł się w całkowitej rozsypce.
– Największym wyzwaniem jest brak przewidywalności, co dla banku jest bardzo trudne – mówiła Elżbieta Czetwertyńska.
Pandemia, wojna i błędy w polityce gospodarczej rządu, a także błędy w polityce pieniężnej spowodowały, że gospodarka została zdestabilizowana.
Iwona Kozera, partner w firmie doradczej EY przypomina, że we wrześniu zeszłego roku prezesi banków wśród zagrożeń wymieniali inflację, która miała być jednak „zjawiskiem przejściowym”. Teraz ekonomiści mówią już o uporczywej, dwucyfrowej inflacji, która na pewno nie jest przejściowa.
– Polska gospodarka jest w 10 razy gorszej sytuacji niż 10 lat temu. Kompletnie nie jesteśmy przygotowani na to, co może się wydarzyć – powiedział Joao Bras Jorge, prezes Banku Millennium.
Tymczasem sektor bankowy zamiast być stabilizatorem gospodarki sam znajduje się na krawędzi kryzysu pchany ku niemu kolejnymi politycznymi decyzjami.
– Jeśli system bankowy będzie w złej kondycji, to to, co nas czeka, może mieć długotrwały charakter – powiedział Przemek Gdański.
Może być jednak jeszcze gorzej, bo w przyszłym roku mają odbyć się wybory.
– Ryzyko pokusy nadużycia polityków w celu wygrania zbliżających się wyborów będzie kładło się cieniem na nasza gospodarkę – powiedział Zbigniew Jagiełło, były prezes PKO BP, który prowadził debatę prezesów.