Sytuacja makroekonomiczna tu i teraz sprzyja bankom, gospodarka wychodzi – choć powoli – z ubiegłorocznego dołka, inflacja będzie wysoka, a obniżki stóp odsuwają się w czasie. Ale w dłuższym terminie sytuacja banków może się dramatycznie zmienić, wynik odsetkowy może się szybko kurczyć, a topniejące realnie kapitały nie pozwolą im na zwiększenie akcji kredytowej. Złota moneta polskiego sektora bankowego ma dwie strony. I ta druga nie jest złota.
Jak wygląda złota strona tej monety?
– Gospodarka była w dołku i zastanawiamy się tylko nad tym, jak szybki będzie wzrost. Zgadzamy się, że inflacja będzie wysoka i stopy procentowe będą wysokie. Z punktu widzenia sektora bankowego są to bardzo dobre wiadomości – powiedział podczas debaty prezesów największych polskich banków na temat wyzwań makroekonomicznych Marcin Mrowiec, koordynator prognoz EKF prezentując konsensus ekonomistów.
Przypomnijmy, że konsensus makroekonomiczny EKF przewiduje, iż wzrost PKB w tym roku przyspieszy do 3,2 proc. wobec 0,2 proc. w roku ubiegłym. W kolejnych latach będzie jeszcze lepiej, bo w przyszłym roku powinno być to 3,8 proc., a w następnym – 3,6 proc.
Konsensus powstał jako średnia z prognoz ilościowych 44 ekspertów i wybitnych makroekonomistów, które napłynęły do 2 czerwca tego roku. Część ekspertów uważa, że w tym roku wzrost może być trochę słabszy, gdyż I kwartał przyniósł rezultaty poniżej oczekiwań. Część twierdzi, że będzie szybszy, gdyż absorpcja unijnych funduszy zacznie się już w tym roku, a przyspieszy jeszcze mocniej w następnych latach.
Polsce nie grozi bezrobocie, a wręcz przeciwnie, rynek pracy stanie się jeszcze bardziej rozgrzany. Stopa bezrobocia liczona według metodologii BAEL będzie jeszcze powoli spadać z 3,1 proc. w roku ubiegłym do 3 proc. w tym roku i do 2,8 proc. w latach 2025-26. Spadkowi bezrobocia będzie towarzyszył trwały wzrost realnych wynagrodzeń. To dobry prognostyk dla jakości kredytów udzielonych gospodarstwom domowym.
Bankowcy proponują rozwiązanie, które ryzyko związane z kredytowanie konsumentów może jeszcze obniżyć. Chodzi o wiedzę o faktycznych dochodach aplikującego o kredyt – będących podstawą do wyliczenia zdolności kredytowej. Chciałyby mieć dostęp do danych o dochodach z ZUS i urzędu skarbowego.
– Chcielibyśmy zawrzeć porozumienie o tym, żeby banki i firmy pożyczkowe mogły uzyskiwać dane o dochodach klienta z urzędu skarbowego i ZUS – powiedział podczas debaty o rynku kredytu konsumenckiego Piotr Mazur, wiceprezes PKO Banku Polskiego.
Banki zawdzięczają ubiegłoroczny, rekordowy w wartościach nominalnych zysk 27,9 mld zł wynikowi odsetkowemu, który stanowił w zeszłym roku 90,8 proc. ich całkowitych przychodów operacyjnych. A wzrost wyniku odsetkowego zawdzięczają utrzymującym się wysokim stopom procentowym. Konsensu prognoz EKF przewiduje, że średnioroczna inflacja w tym roku wyniesie 4 proc., a w przyszłym wzrośnie do 4,5 proc. Dlatego ekonomiści przewidują, że Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy procentowe dopiero w przyszłym roku – do 4,75 proc. To już będzie oznaczać spadek wyniku odsetkowego banków o kilka miliardów zł.
Kiedy zacznie się cykl obniżek stóp zobaczymy drugą stronę monety. Nie jest ona wybita w cennym kruszcu.
– Nie mamy w Polsce kryzysu bankowego tylko dlatego, że stopy procentowe poszły w górę – powiedział Cezary Stypułkowski, prezes mBanku.
Dlaczego? Gdyby nie wysokie stopy, banki nie byłyby w stanie nie tylko osiągać rekordowych wyników, ale wiele z nich pogrążyłoby się w stratach. Dlatego, że w latach 2015-23 banki odłożyły ok. 60 mld zł na pokrycie ryzyka związanego z roszczeniami frankowiczów. Zespól Badań i Analiz Związku Banków Polskich policzył, że zewnętrzne obciążenia sektora w latach 2015-23 (żeby wymienić tylko największe – rezerwy na ryzyko prawne, podatek bankowy, wakacje kredytowe itp.) wyniosły 126 mld zł.
Gdy natomiast odnieść 27,9 mld zł zysku banków do polskiego PKB, jest to zaledwie 0,81 proc. W ujęciu realnym polski sektor miał znacznie lepsze wyniki w latach 2011-14, gdy jego zyski przekraczały 0,9 proc. PKB, a w 2011 roku wyniosły nawet 1,02 proc. PKB. Nominalny PKB rósł od 2021 roku mocno z powodu wysokiej inflacji i zyski banków za jego wzrostem nie nadążały, choć powinny, żeby ich realna wartość została zachowana.
– Straty wynikające z portfela frankowego urosły o kolejne dziesiątki miliardów złotych, a roszczeniowość zdaje się przesuwać kolejne granice – powiedział Marek Lusztyn, wiceprezes mBanku.
– Nie może być tak, że kluczowe ryzyko prawne, które dewastuje sektor, jest kompletnie przez nas niezarządzalne. Powinniśmy tworzyć mapę drogową i podjąć konkretne działania wszystkich interesariuszy prowadzące do rozwiązania problemu kredytów we frankach – dodał Szymon Midera, prezes PKO BP.
Perspektywa spadku wyników banków wraz ze spadkiem stóp procentowych ma dalej idące konsekwencje. Kiedy zyski się skurczą, banki nie będą w stanie odkładać kapitałów, żeby finansować gospodarkę. Już w 2023 roku kapitały sektora obniżyły się do zaledwie 7 proc. PKB, gdy jeszcze w 2017 roku przekraczały 10 proc. PKB.
– Polskie banki stały się zbyt małe by finansować duże projekty. Roczne zwiększanie kapitałów własnych potrzebne jest o 40-45 mld zł, żeby dostarczyć kredyt na inwestycje rzędu 250-270 mld zł rocznie – przypomniał Tadeusz Białek, prezes ZBP.
– Wielkość realna sektora bankowego w stosunku do gospodarki w ciągu ostatnich lat istotnie się zmniejsza. Mamy nadpłynność, ale nie mamy nadwyżek kapitału żeby sprostać potrzebom gospodarki – mówił Marek Lusztyn.
Na razie jednak wzrostu nakładów brutto w środki trwałe przez sektor publiczny i prywatny nie widać. Konsensus prognoz EKF przewiduje, ze w tym roku wzrosną one o 4 proc., a w latach 2025-26 wzrost ten przyspieszy do 8 proc. z powodu absorpcji środków unijnych.
– Co roku mówimy, że chcemy finansować inwestycje, ale gdzie są inwestycje? Chcemy finansować zieloną transformację w Polsce, ale nie ma projektów, więc zadowalamy się bankowością detaliczną, z której czerpiemy korzyści – powiedział Joao Bras Jorge, prezes banku Millennium.
Prowadzący debatę były premier Jan Krzysztof Bielecki pytał, czy banki są gotowe finansować polski przemysł obronny i wspierać polskie przedsiębiorstwa, jeśli te będą chciały uczestniczyć w odbudowie Ukrainy.
– Nasz bank chce finansować sektor obronny, może go finansować, i to robi – powiedział Przemek Gdański, prezes BNP Paribas Bank Polska.
– Finansujemy fundusz obronny BGK i spółki z Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Jesteśmy w stałym kontakcie z MON jeśli chodzi o Tarczę Wschód – mówił Szymon Midera.
– Wizja, że wojna w Ukrainie skończy się w miarę szybko wydaje się oddalać. W związku z tym nie ma silnej presji aby uczestniczyć w projektach odbudowy Ukrainy – dodał prezes ING Banku Śląskiego Brunon Bartkiewicz.
– Na poziomie indywidualnego banku komercyjnego podejmowanie decyzji o finansowaniu inwestycji w Ukrainie, o tej skali ryzyka, jest trudne. Jeśli takie projekty byłyby ubezpieczone, to będą do rozważenia – wyjaśnił Cezary Stypułkowski.
Sektor publiczny będzie musiał ponieść ogromne, od lat zaniedbywane nakłady na inwestycje w zieloną energetykę. To od nich może zależeć konkurencyjność polskiej gospodarki.
– Przebudowa sieci elektroenergetycznych wyzwala możliwość wytwarzania i dostarczania energii w inny sposób. Jeśli będziemy się rozchodzić w cenach energii to będzie miało to wpływ na naszą konkurencyjność – powiedział Brunon Bartkiewicz.
Na razie inwestycje w zieloną transformację w sektorze prywatnym także nie idą pełną parą. Wyraźnie widać podział w gotowości do zmierzenia się z tym wyzwaniem na duże korporacje i na mniejsze firmy.
– Duzi klienci korporacyjni mają w celach kryteria ESG, z mniejszymi jest faktycznie problem i zacznie się naprawdę wtedy, gdy kontrahenci odetną ich od dostaw – powiedziała prezes banku Citi Handlowy Elżbieta Czetwertyńska.
– Pomagamy mniejszym przedsiębiorstwom w ten sposób, że oferujemy im współpracę z ekspertami, którzy ocenią, jaki mają np. węglowy ślad, jakie powinni wprowadzić zmiany. Finansowanie jest kolejnym krokiem – dodał Michał Gajewski, prezes Santander Bank Polska.