W kwietniu w Brukseli odbył się szczyt przywódców krajów unijnych poświęcony konkurencyjności Unii Europejskiej. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przyznała, że utrzymanie konkurencyjności naszego kontynentu na świecie staje się coraz większym wyzwaniem, a główne osłabiające ją czynniki to: rozdrobnienie rynków kapitałowych, wysokie ceny energii, brak wykwalifikowanych pracowników i bariery w handlu.
Potwierdza to również ostatni raport przygotowany przez McKinsey Global Institute na podstawie badania obejmującego przedstawicieli około 1000 europejskich korporacji oraz analizy sytuacji rynkowej w poszczególnych sektorach. Pozycja naszego kontynentu opiera się w dużej mierze na zaawansowaniu przemysłowym, ale zmieniająca się sytuacja geoekonomiczna stwarza warunki, które uwypuklają nowe słabości Europy. Jeśli nie podejmie się określonych działań na szeroką skalę w kluczowych dziedzinach, wszyscy poniesiemy znaczące realne koszty.
Już najwyższy czas, aby decydenci polityczni i liderzy biznesu w Europie podjęli aktywną współpracę w celu opracowania odważnego, zintegrowanego programu przyspieszenia konkurencyjności i wzrostu na naszym kontynencie. Czy takie wezwania są realne do wykonania, czy są to tylko tezy, z którymi wszyscy się ochoczo zgadzają, nie podejmując dalszych działań?
Ile tak naprawdę do nadrobienia Europa pod względem konkurencyjności i potencjału wzrostu w porównaniu z Azją? Jak możemy wykorzystać doświadczenia amerykańskie? Czy wynieśliśmy jakąkolwiek lekcję z szokowych i trudnych wydarzeń, z których następstwami musimy się mierzyć, takich jak wojna w Ukrainie, czy pandemia?
I wreszcie – jako Unia wolnych, dumnych z naszego europejskiego dorobku państw, wierzymy w to, że powinna istnieć bezsprzeczna korelacja między przepływami finansowymi a stanem demokracji na świecie. Czy ta wiara ma solidne i rzeczywiste podstawy?